Życie młodego pracownika naukowego nie jest usłane różami. Nic dziwnego, że James Eckert jest mocno sfrustrowany. Dochodzi właśnie do wniosku, że "doktorat z historii średniowiecza może przydać się jedynie do przetarcia butów przed podjęciem pracy przy łopacie". Dlaczego tę głęboką i jakże prawdziwą myśl wyparłem z umysłu i zrobiłem doktorat z historii średniowiecza... Przecież czytałem tę książkę po raz pierwszy w szkole średniej. To zdumiewające, że ludzie wciąż powtarzają te same błędy, choć mogliby ich uniknąć, gdyby uczyli się na błędach innych, a nie na własnych. To taka refleksja na marginesie. A poza tym, choć musiałem zająć się czymś zupełnie innym (całkiem nieźle na tym zresztą wyszedłem), to nie żałuję tego nieszczęsnego doktoratu.
W każdym razie, los płata psikusa Jimowi. W efekcie eksperymentu naukowego jego dziewczyna trafia do świata alternatywnego, przypominającego nasze średniowiecze. Jim udaje się tam w ślad za nią. Tyle tylko, że ląduje w ciele smoka. Zadanie uratowania dziewczyny okazuje się znacznie trudniejsze, niż pierwotnie sądził. Ich przybycie zakłóciło równowagę między Przypadkiem a Historią. Siły zła się uaktywniły. I w efekcie bohater musi stawić czoła różnym mrocznym siłom nie tylko po to, by uratować dziewczynę, ale również, żeby przywrócić równowagę w świecie, do którego trafił.
Ostatnio nie miałem szczęśliwej reki przy doborze lektur. Postanowiłem zatem sięgnąć po coś sprawdzonego. Jednak nie ma gwarancji, że książka, która podobała mi się ćwierć wieku temu, nadal będzie mi sie podobać. Na szczęście, powieść skutecznie stawiła czoła mojemu wyostrzonemu zmysłowi krytycyzmu. Napisana jest lekko, z humorem, w konwencji baśniowej. Po latach mogłem dodatkowo docenić, że autor dba o takie detale, jak konieczność ochrony cięciwy łuku przed wilgocią. Potrafi zobrazować, na czym polegała przewaga bitewna konnego rycerza uzbrojonego w kopię. Po prostu, bardzo dobra powieść fantasy. I rozrywka, i walor edukacyjny.