Strona główna Recenzje
Recenzje

Strona główna
Recenzje
Napisz do mnie !

 
   
Recenzje Karola
Kate Elliot:
"Książę psów"

Druga część cyklu "Korony gwiazd" nie przybliżyła mnie zanadto do wyjaśnienia zagadek z poprzedniej części. Autorka nie zdradza czytelnikowi zbyt wiele. Zapewne zaplanowała długi cykl. W tej części rozwiązany został wyłącznie problem najazdu Eików. W zamian już zasygnalizowano kolejne niebezpieczeństwa zagrażające królestwu rządzonemu przez króla Henryka.

Henryk, który w poprzedniej części pokonał buntowników, teraz gromadził siły przeciw wspomnianym wyżej Eikom, którym nie mógł wcześniej stawić czoła ze względu na bunt. Chce odzyskać zdobyty przez nich Gent i wyprzeć ich z terenów objętych jego władzą. Pała do nich szczególną nienawiścią, gdyż z ich rąk zginąć miał jego syn. Tak przynajmniej mu się wydaje.

W rzeczywistości jego syn, Sanglant, obarczony jest nadludzkimi zdolnościami regeneracyjnymi, co zawdzięcza temu, że pochodzi z nieprawego łoża, ze związku króla z tajemnicza kobietą, która zniknęła zaraz po narodzinach syna. Dlatego Sanglant nie zginął, lecz cierpi teraz w okrutnej niewoli nieludzkich Eików.

Nie wie o tym nawet zakochana w nim Liath, z której pochodzeniem wiąże się kolejna tajemnica. Liath obdarzona jest niezwykłą wiedzą i umiejętnościami. Gdyby zostały ujawnione, mogłaby zostać oskarżona o czary. Ma ona zresztą prześladowcę w osobie duchownego, który również korzysta z zakazanych mocy.

Wreszcie ostatni z ważniejszych wątków dotyczy splątanych w dziwny sposób losów Alaina, bękarta hrabiego Lavastine'a, oraz syna wodza Eików.

Autorka stworzyła swoją historię umieszczając ją w realiach wczesnośredniowiecznych Niemiec. Naturalnie jest to coś na kształt historii alternatywnej. Świat, w którym jest obecny Kościół, ale nieco odmienny od chrześcijaństwa. Nieco, gdyż autorka pełnymi garściami czerpie z tradycji Kościoła katolickiego. Trochę ten Kościół uwspółcześniła, uwydatniając w nim rolę kobiet. Nie będę jednak analizował różnic i podobieństw. Efekt końcowy jest interesujący. Tym bardziej, że odwołując się do historii średniowiecza autorka powołała do życia także herezje w łonie Kościoła. Zapewne nie bez przyczyny, ale powód poznamy prawdopodobnie w jednej z kolejnych części.

Wracając do analogii, to niezłą zabawą jest odnajdywanie pod wymyślonymi przez autorkę nazwami ich prawdziwych odpowiedników. Chodzi tu nie tylko o nazwy geograficzne, ale chociażby przywoływanych czasami pisarzy, bohaterów starożytnych i wiele innych. Przykładowo język aretuzański, to po prostu greka, dariyański to łacina itd. Autorka zresztą nie kryje swych różnorodnych inspiracji i przywołuje całą bibliografię na końcu książki. W każdym razie całość tworzy całkiem spójny obraz świata alternatywnego. Dodam jeszcze, że powieść napisana jest barwnie i łatwo się czyta.

 
Poprzednio odwiedzona strona