John Grisham
"Góra bezprawia"

John Grisham Góra bezprawia

Kryzys zapoczątkowany upadkiem banku Lehman Brothers rozlewa się na różne branże. Jego ofiarą pada też Samantha Kofer. Korporacja prawnicza, dla której pracuje, tnie koszty. Młoda prawniczka formalnie nie zostaje zwolniona, a jedynie wysłana na urlop bezpłatny. W jego trakcie ma znaleźć sobie pracę jako wolontariusz. Tym sposobem ląduje w małej kancelarii prawniczej w miasteczku Brady, gdzieś w Appalachach. Kancelaria oferuje bezpłatną pomoc prawną wszystkim potrzebującym. Głównymi pracodawcami w okolicy są korporacje węglowe. Samatha będzie mogła przekonać się, jak ich żądza zysku rujnuje ludziom życie i zdrowie.

Mocno się wynudziłem podczas lektury. Kilkakrotnie ją zresztą przerywałem, aby sięgnąć po inne, ciekawsze książki. Jakoś jednak dobrnąłem do końca. Długo się łudziłem, że wreszcie pojawi się jakiś punkt zwrotny i fabuła nabierze rumieńców, ale myliłem się. To raczej powieść obyczajowa o losach wielkomiejskiej dziewczyny zesłanej na prowincję. Motyw ograny do bólu (chyba najczęściej w wariancie: lekarz na prowincji). W konwencji komediowej nawet potrafi być interesujący. Kiedy jednak górę bierze wątek misjonarsko-moralizatorski, mam trudności z kontrolowaniem mdłości. Rozumiem, że autor przedstawia ważne problemy społeczne i bardzo chce, by z powieści płynęło przesłanie do młodych, ale rezultat jest ciężkostrawny. Rozterki młodej prawiczki zesłanej na prowincję to za mało, by ożywić fabułę. W historię losów Samanthy wplecione są różne wątki sporów prawnych, ale brak tu jakiegoś głównego wątku, który zdynamizowałby narrację, dodał odrobiny napięcia. Być może przyćmiłby on wówczas mocne przesłanie społeczne, a tego autor chciał uniknąć. W każdym razie, lektura wymagała sporego samozaparcia. Nie jest to kompletnie zła książka, ale osobiście nie polecam.

Site copyrights© 2019 by Karol Ginter