Serena Butler została Kapłanką Dżihadu. Jej traumatyczne przeżycia wypaliły w niej resztki człowieczeństwa, a pozostała jedynie czysta nienawiść do maszyn. W jej imię gotowa jest wysyłać miliardy ludzi na śmierć. Liczy się tylko zniszczenie maszyn, a cena nie gra roli. Wraz z synem stała się ikoną kultu, który ogarnął Światy Ligi oraz rozprzestrzenił na Niezrzeszone Planety. Jednak zawiłości polityki i trudy wojny zanadto odciągałyby ją od jej głównego zajęcia, czyli rozczulania się nad sobą i racjonalizowania nienawiści do maszyn, dlatego wycofała się do Miasta Introspekcji. Tym samym wielki manipulant, Iblis Ginjo, mógł zagarnąć pełnię władzy. Sam przyznał sobie tytuł Wielkiego Patriarchy Dżihadu i zakulisowo pociąga za wszystkie sznurki we władzach. Powołanie do życia Dżipolu, czyli Policji Dżihadu, ułatwiło eliminowanie przeciwników politycznych. Dla pozbawionego skrupułów i ambitnego Wielkiego Patriarchy każdy sposób osiągnięcia celu jest dobry.
Tymczasem Vorian Atryda i Xavier Harkonnen dowodzą Armią Dżihadu, która toczy kolejne kosmiczne bitwy z maszynami. Konflikt utknął w impasie, bo żadna ze stron nie umie zdobyć przewagi. Korzystają z tego Tytani, by wreszcie uwolnić się spod kurateli Omniusa. Tym samym pojawia się trzecia strona w konflikcie.
Z dala od bitewnych frontów, na pustynnej Arrakis, wokół Selima, który jako pierwszy ujeżdżał czerwie, gromadzi się grupa zwolenników. Rosną w siłę i starają się zahamować wydobycie melanżu.
Może dlatego, że temperatura spadła i umysł lepiej mi pracuje, a może po prostu obiektywnie ten tom jest słabszy, w każdym razie nieścisłości logiczne urosły tym razem do katastrofalnych rozmiarów. Owszem, kiedy oceniam pomysł, jest naprawdę dobry. Jednak jego realizacja to przykład totalnej fuszerki. Można zapomnieć o wiarygodności psychologicznej postaci. Bohaterowie są jednowymiarowi do bólu. Co gorsza, nie są bynajmniej papierowi, tylko posągowi. Nawet kiedy ze sobą rozmawiają, to wygłaszają dęte przemowy. Omnius wypada jak mało rozgarnięty toster, którego sztuczna inteligencja przegrywa w starciu z przeciętną mikrofalówką. Bo w końcu jak można w ogóle mówić o inteligencji, jeżeli nie pojmuje się takich zjawisk - typowych nie tylko dla człowieka, ale całego świata przyrody - jak kłamstwo i oszustwo? Łatwość, z jaką Tytani wyzwalają się spod władzy Omniusa, stawia pod znakiem zapytania wszystkie wcześniejsze hasła o jego wszechmocy i każe postawić dużo istotniejsze pytanie: jak u licha przejął on w ogóle kontrolę nad Tytanami? No i wreszcie Erazm przyjmujący na siebie rolę ojca to perwersja, której autorstwo mógłbym przypisać tylko Hannibalowi Lecterowi. Choć w zasadzie nawet on byłby zniesmaczony. Generalnie zacząłem odnosić wrażenie, że wiekowo nie pasuję do grupy docelowej, bo są to chyba 12-latki. Autorzy nawet nie próbują ukazać zawiłości polityki, czy rozległych konsekwencji socjologicznych długotrwałej wojny. Wszystko jest jakieś takie płaskie, pozbawione polotu i strawne pod warunkiem wyłączenia w mózgu funkcji logicznych. Smutne, bo sama historia ma ogromny potencjał. Co gorsza, jestem ciekaw, co będzie dalej. Zaspokojenie tej ciekawości oznacza konieczność przebrnięcia przez kolejne kilkaset stron marnej literatury. Raczej materiału na powieść, niż gotowej powieści. |