Strona główna Recenzje
Recenzje

Strona główna
Recenzje
Napisz do mnie !

 
   
Recenzje Karola
Stephen King:
"Mroczna wieża III. Ziemie Jałowe"
Uff, rzadko kiedy jakaś książka tak mnie zmęczyła, jak "Ziemie jałowe". Najlepszą ilustracją jest sam fakt, że zacząłem ją czytać 16 stycznia, a skończyłem dopiero dziś, czyli 4 maja. Książka miała dobre fragmenty, ale generalnie strasznie mnie nudziła i musiałem się zmuszać do lektury. Oczywiście wszystko jest kwestią indywidualnego odbioru. Dla mnie jednak tym razem King zdecydowanie się nie popisał. W tym tomie cyklu nadal towarzyszymy podróży rewolwerowca Rolanda z Gilead poszukującego tytułowej Mrocznej Wieży. Towarzyszą mu Eddie i Susannah. Początek powieści zapowiadał się nieźle. Trójka bohaterów trafiła wreszcie na drogę wiodącą do Mrocznej Wieży. Pojawiło się trochę interesujących aluzji dotyczących roli Mrocznej Wieży. Jednak autor postanowił dodać jeszcze jednego bohatera. Znanego z pierwszego tomu Jake'a. Epizod z chłopcem, który szuka drogi z Nowego Jorku do świata Rolanda, wydał mi się mocno za długi. To właśnie wtedy zacząłem się nudzić. Nie mówiąc o tym, że słabo mnie przekonywał malowany przez autora obraz popadającego w schizofrenię chłopaka, nie bardzo radzącego sobie z pogmatwanymi wspomnieniami, w których pamiętał swoją śmierć. A już zupełnie nie byłem w stanie uwierzyć, iż chłopak ten może tęsknić za dogorywającym światem Rolanda. Tego samego Rolanda, który poświęcił życie Jake'a dla osiągnięcia swoich celów. I do tego te wszystkie książeczki dla dzieci, w których tkwić miały odpowiedzi na pytania Jake'a i Rolanda. Książeczki te odgrywają rolę kluczową dla dalszej akcji. Czy nie trąci to zanadto bajką dla dzieci i nie staje się infantylne? W końcu to nie klasyczna fantasy, gdzie byłoby to nawet dopuszczalne. Jakoś spłyciło mi to straszliwie fabułę i nie byłem już w stanie się w nią wczuć. Kiedy wreszcie Jake przedostał się do świata Rolanda, miałem nadzieję, że akcja nabierze tempa. Myliłem się. Kingowi płacono chyba wierszówkę, bo kolejne strony nic nie wnosiły do akcji. Akcja nabrała rumieńców dopiero gdy bohaterowie dotarli do zrujnowanego miasta Lud. Wreszcie zaczęło się coś dziać. Zdradzę, że pojawiła się nawet tajemnicza postać, która chce przeszkodzić Rolandowi i jego towarzyszom w dotarciu do Mrocznej Wieży. Czyżby powrót Człowieka w Czerni? I wtedy książka się skończyła. Zastanawiam się, czy czytać ciąg dalszy? Nie umiem sobie na to odpowiedzieć. W tym tomie zagubił się i wyblakł klimat tajemnicy, który czynił poprzednie tomy tak atrakcyjnymi. Zbladł też humor. Eddie Dean z rzadka już tylko popisywał się swym specyficznym dowcipem. A wszystko to ze szkodą dla odbioru całości.
 
Poprzednio odwiedzona strona