Recenzje
 
 
Recenzje Karola
 
Dean Koontz:
"Apokalipsa"
Dean Koontz Apokalipsa
Dean Koontz jest bardzo płodnym autorem. Czasami ze szkodą dla jakości tego, co wychodzi spod jego pióra. Ostatnio miał długie pasmo dobrych powieści. To musiało się kiedyś skończyć.

"Apokalipsa" zaczyna się bardzo ciekawie. Cierpiąca na bezsenność pisarka, Molly Sloan, słyszy, jak niespodziewanie zaczyna się ulewa. Ten deszcz zaczyna ją stopniowo niepokoić. Jest dziwny. Zdaje się świecić w ciemnościach. Jej obawy rosną, gdy obserwuje pojawienie się na werandzie stada kojotów. Ich zachowanie jest niezwykłe. Potem mają miejsce kolejne niesamowite wydarzenia. Ich świadkiem jest również jej mąż, Neil. Z telewizji płyną informacje, że zjawisko nie ma bynajmniej charakteru lokalnego, lecz anomalie pogodowe ogarnęły cały świat. To, co początkowo tylko niepokoiło, przeradza się w horror. Ludzkość staje w obliczu zagłady.

Zapowiadało się bardzo dobrze. Do połowy autorowi udawało się utrzymać napięcie. Potem było coraz gorzej. Od momentu, w którym akcja przestała mnie angażować, stałem się wyłącznie krytycznym recenzentem. I to, co miało mnie w założeniu straszyć, tylko budziło moje rozbawienie na zasadzie: "ale to durny pomysł". Domyślałem się, jakie musi być zakończenie, żeby usprawiedliwić w oczach czytelnika ten okraszony cytatami z poezji koktajl motywów znanych z s-f i horroru. Autor zresztą subtelnie od początku naprowadzał na to czytelnika, choć po drodze mnożył fałszywe tropy. Ale nawet z takim wyjaśnieniem chętnie podjąłbym polemikę, bo odrzucam tezy autora. Jednak polemika wymagałaby zdradzenia zakończenia. Tego nie mogę zrobić, więc ograniczę się do kolokwialnej konkluzji: "Nie ze mną te numery Koontz. Musisz się bardziej postarać następnym razem." Właściwie mogłem przeczytać powieść do połowy, a potem od razu zakończenie. Wyszedłbym na tym lepiej. Bo pierwsza połowa robi wrażenie. Nawet pomimo faktu, że bohaterka jest nie wiem już którą z kolei kopią postaci, która pojawiła się w pierwszych powieściach Koontza: silna kobieta po przejściach. Czyżby nie stać go było na oryginalność? Nie mógłby dla odmiany stworzyć innej bohaterki?

     
 
Site copyrights© 2007 by Karol Ginter