Carlos Mendoza, zwany Lodziarzem, zostaje wynajęty, aby sprowadzić Penelopę Bailey, czyli Wyrocznię. Zadanie to zleca mu rzekomo matka Penelopy, ale Lodziarz domyśla się, że stoją za tym agenci Demokracji. Ze względu na wiek, nie podejmuje się zadania samodzielnie, lecz opłaca Jozuę Jeremisza Chandlera, zwanego Gwizdaczem. Uprowadzenie Wyroczni nie jest łatwe, bo znajduje się ona na planecie zasiedlonej przez rasę zwaną Błękitnymi Diabłami, na którą ludziom bardzo trudno się dostać. Dlatego Gwizdacz ląduje na jednym z księżyców i zaczyna siać zamęt, by zwrócić na siebie uwagę Wyroczni. Plan przynosi połowiczne efekty. Tymczasem Demokracja wysyła także innych agentów. Priorytety uległy zmianie i teraz celem jest zabicie Wyroczni. Czy jednak Wyrocznia, dysponująca wiedzą o każdej możliwej przyszłości, może być tylko biernym obserwatorem wydarzeń?
Książkę wyszperałem w bibliotece. Na okładce zabrakło informacji, że jest to kontynuacja innej powieści autora. Na szczęście, nieznajomość wcześniejszych wydarzeń nie przeszkadza podczas lektury. Autor uczynił bohaterami przestępców nie cofających się przed niczym, by osiągnąć zamierzony cel. Akcja toczy się wartko. Powieść czyta się przyjemnie, ale obawiam się, że nie pozostawi po sobie jakiegoś trwałego śladu w mojej pamięci. Tak samo, jak kompletnie nie pamiętam, o czym był "Santiago", którego czytałem lata temu. Imię tytułowego bohatera przywołano w "Wyroku na Wyrocznię", a ja za nic nie potrafię sobie przypomnieć, kto to był. |