Po wojnie atomowej ocalały tylko resztki ludzkości. Na terenie dawnych Stanów Zjednoczonych są dwa główne ośrodki, wokół których koncentruje się życie: Boston i Los Angeles. W Bostonie właśnie wybuchła epidemia. Jedynym ratunkiem jest lekarstwo, które posiada Los Angeles. Niestety, jego przetransportowanie jest ekstremalnie trudnie. Między miastami rozciąga się obszar nękany kataklizmami naturalnymi, pełen groźnych zmutowanych zwierząt i pozbawionych skrupułów ludzi. To tytułowa Aleja Potępienia. Jej przejechanie wydaje się wręcz niemożliwe. Nic dziwnego, że znalezienie chętnych na przetransportowanie lekarstwa jest poważnym wyzwaniem.
Dla Czorta Tannera oferta wzięcia udziału w wyprawie to szansa na opuszczenie więzienia. Tylko dlatego podejmuje się tego zadania. Ten były Anioł Piekieł ma na swoim koncie wiele przestępstw. Jest brutalny i bezwzględny. Od początku kombinuje, jak wykręcić się od zobowiązań. Gotów jest pozabijać pozostałych członków wyprawy, byle tylko uciec. Wielokrotnie jeździł Aleją Potępienia, choć nie przejechał całej. Wie, jakie niebezpieczeństwa tam na niego czekają i dlatego desperacko pragnie ich uniknąć. Niestety, będzie musiał stawić im czoła.
Mam sentyment do tej powieści. Minęło ponad 40 lat od pierwszej lektury i choć nie robi na mnie już tak wielkiego wrażenia, jak za pierwszym razem, wciąż mi się podoba. Wizja postapokaliptycznego świata robi niesamowite wrażenie. Antybohater, który z równą determinacją najpierw chce uciec, a potem zrealizować misję, też jest świetnie sportretowany. Niepotrzebne są tylko te przerywniki z migawkami z Bostonu, które niczego do historii nie wnoszą i dopisane są na siłę. Można je przekartkować i niczego w ten sposób się nie straci. Jednak poza tą drobną krytyką, niczego nie mogę książce zarzucić. Niewątpliwie uformowała w jakiejś części moją wyobraźnię.